Drożyzna postępuje. GUS poda dziś wstępne dane o tym jak zmieniły się ceny od końca pierwszego kwartału zeszłego roku. Mimo tarczy antyinflacyjnej koszty życia rosną, w górę idą też raty kredytów i rzadko za tym wszystkim nadążają podwyżki wynagrodzeń. Takie czynniki skumulowane w krótkim czasie mogą doprowadzić do sytuacji, w której wiele osób przestanie sobie radzić z regulowaniem zobowiązań. Przedstawiamy trzy sposoby, jak tego uniknąć.
Dziś GUS opublikuje wstępne dane o marcowej inflacji, będzie wiadomo jak przez ostatnie 12 miesięcy podwyższyły się ceny towarów i usług. Po 8,5 proc. wzroście w lutym, część ekspertów przewiduje, że teraz może to już być zmiana dwucyfrowa. Rozpoczęta przez Rosję 24 lutego wojna i jej konsekwencje, szczególnie uderzyły w inflacjogenne elementy jak ceny paliw i żywności. Nie ma wątpliwości, że drożyzna jest coraz bardziej dotkliwa. I trudno obecnie przewidzieć kiedy ceny się ustabilizują. Według NBP nieznacznie do ponad 4 proc. inflacja zejdzie w 2024 r.
Reakcją na inflację jest podnoszenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Stopa referencyjna, która pół roku temu była bliska zera (0,1 proc.), teraz wynosi 3,5 proc. To ma wpływ na WIBOR, który z kolei decyduje o wysokości rat zdecydowanej większości kredytów hipotecznych, ale również wielu gotówkowych. Stawka WIBOR dodawana jest do zapisanej w umowie kredytowej marży. Pół roku temu przy 2 proc. marży banku, oprocentowanie kredytu hipotecznego wynosiło 2,25 proc. a rata dla 300 tys. zł pożyczonych na 30 lat - 1147 zł. Teraz, gdy WIBOR 3M wynosi 4,74 proc. ten sam kredyt oprocentowany jest na niemal 7 proc., a rata zbliża się do 2000 zł.
Gaz zdrożał średnio 54 proc. – średnio, bo to zależy od taryfy. Podgrzewanie wody droższe jest średnio o ponad 50 zł, a mieszkania – nawet o 200 zł. Miesięczny rachunek z około 300 zł rośnie do 500. To średni miesięczny rachunek, część może zapłacić dużo więcej, choć na szczęście dużych mrozów w styczniu czy lutym nie było. W górę poszły też rachunki za energię elektryczną. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził cenę wyższą o ok. 37 proc.
Wprawdzie podwyżki te mają nieco ograniczyć obniżki akcyzy i stawki VAT oraz dodatek osłonowy, ale i tak trzeba będzie wydać więcej.
Nie warto nie płacić rachunków, nie tylko ze względu na groźbę odcięcia dostawy gazu czy prądu, ale o tym będzie później. Bez względu na terminy płatności, najlepiej wszystkie zobowiązania uregulować zaraz po otrzymaniu wypłaty. Pieniądze na koncie w banku i tak nie są oprocentowane.
Bierzemy pod uwagę wszystkie rachunki, za czynsz, internet czy telefon również. Patrzymy, co nam zostało i… niestety dostosowujemy wydatki do możliwości. Z czego możemy zrezygnować? Zwykle z przyjemności. Zanim pójdziemy ze znajomymi na kolację sprawdźmy, czy nas na to stać. Nie oznacza to, że mamy się nie spotykać, ale może lepiej wybrać kawiarnię zamiast ulubionej, ale nietaniej, knajpki? Albo spotkanie w domu?
Zastanówmy się, czy wszystko, za co płacimy, jest nam potrzebne. Bywają sytuacje, że rodziny z przyzwyczajenia płacą spory abonament za telewizję kablową, choć jej nie oglądają. Jeśli wystarcza nam Netflix i HBO, to czy warto obciążać się kosztami za 146 kanałów? Może należałoby też zrewidować abonamenty telefoniczne? Można też rozważyć zmianę dostawcy energii, czy gazu.
Warto zrobić taki przegląd, bo okresy wypowiedzenia umów bywają różne i zanim odczujemy finansową ulgę, to minie trochę czasu.
O racjonalnym gospodarowaniu wodą, energią elektryczną i cieplną nie ma co wspominać, bo już zapewne wielu z nas stwierdziło, że wieczorem w sweterku pod kocykiem jest całkiem miło.
Niekiedy nawet racjonalizacja wydatków nie wystarcza. Nie każdy może przesiąść się z samochodu do komunikacji miejskiej, a kibic za żadne skarby nie zrezygnuje z dostępu do kanałów sportowych. Wtedy trzeba sięgnąć po rezerwę finansową. Po te pieniądze, które odkładaliśmy na czarną godzinę. Nie wiemy, czy ta obecna jest najczarniejsza, więc oszczędności uszczuplajmy z umiarem.
Nie masz takiej rezerwy? Już wiesz, że powinieneś. To wiedza na lepsze czasy, aby nie wydawać wszystkiego. Teraz zastanów się, jak możesz łatać budżetową dziurę. W sytuacji, gdy spodziewasz się finansowego zastrzyku w nieodległej przyszłości (np. pieniędzy za dodatkowe zlecenie), możesz skorzystać z karty kredytowej. Spłacisz ją tymi pieniędzmi, a przy dobrym układzie nawet nie zapłacisz odsetek. Pamiętaj jednak, aby kartą płacić w terminalach np. za zakupy, a nie opłacać z niej rachunków. W tej drugiej opcji oprocentowanie naliczane jest natychmiast, a niekiedy jeszcze doliczana prowizja.
Niezłym wyjściem jest też kredyt odnawialny w rachunku. To o tyle tanie rozwiązanie, że zadłużenie narasta stopniowo, apogeum osiąga tuż przed kolejną wypłatą. Odsetki naliczane są od rzeczywistego zadłużenia, więc w skali miesiąca nie są to duże kwoty. Oczywiście wypłata powinna nam z nadwyżką wystarczać na spłatę całości zadłużenia. W ten sposób możemy dotrwać do wiosny, kiedy rachunki za gaz spadną, a też być może żywność przestanie drożeć. Wtedy jednak nie zaczynajmy „szaleć”, tylko z miesiąca na miesiąc starajmy się coraz płycej sięgać do kredytu odnawialnego.
Jeśli nie jesteś adresatem żadnej z powyższych rad, to… trzeba zmierzyć się z niewypłacalnością. To jednak nie koniec świata. Nie jesteś pierwszym, którego to spotkało. Może się okazać, że mimo trudności, nie zostaniesz dłużnikiem. Jak to zrobić?
- Należy stosować podstawową zasadę nieunikania kontaktu z wierzycielem. Może on zaproponować wyjście z sytuacji. Jeszcze lepiej jest zacząć działać, zanim zostaniemy dłużnikami. Skontaktować się z wystawcą faktury, zanim minie termin jej płatności i zaproponować spłatę zobowiązania w ratach – radzi Halina Kochalska, ekspert prowadzącego rejestr dłużników BIG InfoMonitor.
Nie jesteś w stanie zapłacić rachunku za gaz? Zamiast liczyć na cud, albo przez miesiąc karmić dzieci chlebem ze smalcem, wyślij pismo do gazowni z prośbą o rozłożenie rachunku na raty. Prawnicy jednoznacznie radzą, aby to była forma pisemna (w każdej sytuacji, nie tylko w kontaktach z PGNiG). Rozmowa na infolinii może skończyć się pomyślnie, ale w razie, gdyby okazało się, że zamiast rat otrzymamy wezwane do zapłaty, to co wtedy?
PGNiG nie stawia barier, nie musimy iść na Pocztę, możemy wysłać skan mailem. Opiszmy swoją sytuację. Uwiarygodnić nas może – choć nie jest to konieczne – zaświadczenie o zarobkach oczywiście z informacją, na ile osób te dochody się rozkładają.
Analogicznie jest ze spółdzielnią mieszkaniową. Te z reguły przyjaźnie podchodzą do osób, które chcą płacić czynsz, choć chwilowo nie mogą. Ostro traktują tych, którzy nie płacą i nie wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek będą chciały. Dla spółdzielni czy wspólnoty mieszkaniowej korzystniej jest, kiedy spływa choć część czynszu z perspektywą, że zostanie w końcu zapłacony cały, niż rosnące zadłużenie. Prawdopodobieństwo, że dłużnik spłaci skumulowany dług w wysokości 10, 20 czy 50 tys. zł jest niewielkie.
W przypadku energii elektrycznej, dostawca prądu Tauron standardowo oferuje rozłożenie płatności na raty. Po opłaceniu połowy rachunku, pozostałą część możemy spłacić w dwóch ratach. Można oczywiście zwrócić się z inną propozycją ugody.
Nie bójmy się, że gazownia, elektrownia czy zarządca nieruchomości doliczy nam (choć często tego nie robią) ustawowe odsetki za rozłożenie płatności na raty. Te co prawda również są zależne od stóp NBP i wzrosły, ale wynoszą obecnie 7 proc. Tak taniego kredytu nie dostaniemy. Natomiast jeśli nie spróbujemy się porozumieć, czekają nas wyższe odsetki za opóźnienie – 9 proc. I nie tylko…
Co się dzieje z dłużnikami?
Niemal każda instytucja ma opracowane procedury postępowania z klientami, którzy nie są w stanie zapłacić, ale chcą. Również banki. Nad naszą sytuacją nie będzie się pochylał zarząd banku wraz z jego radą nadzorczą. Zapewne otrzymamy propozycję wakacji kredytowych, w ramach których zawieszona zostanie spłata całej raty lub kapitału. To wszystko może nam wydłużyć okres kredytowania lub podnieść raty w przyszłości, jednak jest rozwiązaniem, które w trudnym momencie może być korzystne dla obu stron.
Bankom, zarządcom nieruchomości, dostawcom wody, gazu czy telekomom wcale nie zależy na toczeniu spraw sądowych, odcinaniu dostaw czy eksmisji. Wszyscy chcą tylko pieniędzy wynikających z umowy. Dlatego są w stanie iść na rękę i oferują rozwiązania, które zadowolą obie strony. Nie oznacza to, że ktokolwiek anuluje zadłużenie.
Znacznie lepiej porozumieć się zanim zostaniemy dłużnikami. Czołowy dostawca gazu w Polsce informuje nawet o tym na swojej stronie internetowej. Podając, że wniosek o rozłożenia płatności na raty można złożyć:
Jeśli bowiem zaprzestaniemy płacić, to możemy zostać odcięci od dostawy energii lub wody. Za ponowne przyłączenie zapłacimy około 140 zł w przypadku prądu, 160 zł – gazu i w zależności od dostawcy np. 260 zł za dostęp do wody.
Poza tym nieużytkowanie gazociągu przez ponad 6 miesięcy wiąże się z uzyskaniem protokołu z przeprowadzenia głównej próby szczelności instalacji gazowej, uzyskanie pozytywnego protokołu lub opinii z odbioru kominów z przewodami kominowymi, wentylacyjnymi, spalinowymi, ich drożność oraz prawidłowość podłączenia i użytkowania urządzeń gazowych. To znów dodatkowe koszty.
Nawet umowa z siecią komórkową może mieć przykre konsekwencje, jeśli nie opłacimy rachunku lub nie rozłożymy go na raty. Sprawdź, jakie na fakturze masz rabaty. Najprawdopodobniej zostaniesz ich pozbawiony, jeśli spóźnisz się z płatnością. Może to być 5-złotowy rabat za e-fakturę (zamiast papierowej), ale też dużo większy w zamian za podpisanie umowy na czas określony, dodatkowe usługi, za które w ramach promocji płacisz złotówkę, a normalnie kosztują 20 czy więcej złotych. I tak może się okazać, że zamiast zapłacić 70 zł o czasie, zapłacisz 120 zł po terminie.
Nie zawsze jest tak prosto, że telekom rozwiąże z nami umowę i sprawa zamknięta. Będąc związani umową na czas określony, zostaną nam doliczone opłaty za wcześniejsze zerwanie umowy, a gdy jeszcze wzięliśmy telefon za złotówkę, to będzie winni pieniądze odpowiadające faktycznej cenie urządzenia. Tak więc kilkudziesięciozłotowy dług może się przerodzić nawet w kilka tysięcy.
Wniosek jest prosty – nawet jedna niezapłacona faktura może wywołać lawinę kosztów. Możemy samych siebie wpędzić w dużo większe tarapaty. Dlatego zawsze kontaktujmy się z firmą, której nie jesteśmy w stanie zapłacić. Nie wystarczy opłacić części bez słowa wyjaśnienia. Nieuregulowana część faktury będzie wtedy traktowana jak zadłużenie. Musimy mieć spisane zasady ugody. Wtedy unikniemy znacznie większych długów.
Na tej liście lepiej nie widnieć
Wspomniane koszty to niejedyne dolegliwości. Możemy również trafić do rejestru dłużników prowadzonego przez Biuro Informacji Gospodarczej. Wystarczy, że suma zobowiązań w jednej instytucji wyniesie 200 zł, a termin płatności zostanie przekroczony o 30 dni. Czyli wystarczy jeden niezapłacony rachunek za telefon, gaz lub za czynsz, czy rata pożyczki.
Co dla nas oznacza obecność w rejestrze dłużników? Przede wszystkim to, że najprawdopodobniej nie podpiszemy umowy abonamentowej, w której płatność jest „z dołu”, nie otrzymamy pożyczki, nie kupimy nic na raty w sklepie.
- Jedyną metodą, aby zniknąć z rejestru dłużników, jest spłacenie całości zobowiązania. Zanim to zrobimy, będziemy w bazie BIG, do której zapytanie wysyła wiele instytucji, nie tylko banki, zanim zawrą z klientem umowę. A dopisać do rejestru, po spełnieniu powyższych warunków, może nas każdy przedsiębiorca, nawet osiedlowy dostawca internetu – przestrzega Halina Kochalska z BIG InfoMonitor. - Dlatego najkorzystniej jest zapobiegać, czyli wyjść z propozycją ugody zanim minie termin płatności za fakturę, aby porozumieć się w sprawie rat najpóźniej do 30 dnia od daty zapłaty - radzi.